Dotknęła
kostki, czując lekkie zimno, lecz trwało to kilka chwil. Była bardzo zdziwiona
i wręcz zdezorientowana wszystkim co teraz ją otacza. Dziwne zachowanie
Harry’ego też ją bardzo zdziwiło. Roselyn jest ciekawska i będzie dopytywać o
wiele spraw.
Wyciągnął
z kieszeni telefon i pokierował się w stronę drzwi od małej łazienki. Zamknął
drzwi, kątem oka obserwując dziewczynę, która dalej trzymała się za kostkę i
błądziła oczami po jego mieszkaniu. Gdy usłyszał ochrypły głos po drugiej
stronie, odwrócił głowę i wziął głęboki oddech.
– Mam nadzieję, że dobre wieści przynosisz... – powiedział Ten
Ktoś.
– Życie jest pełne niespodzianek, nieprawda Bieber? – prychnął
loczek, krzywiąc usta i mówiąc najciszej jak może.
– Jeżeli chcesz bym zabił Louisa nie ma mowy. Nie będę
zabijał kumpli, tylko dlatego, że lecą na twój gruby tyłek – rzucił drwiąco
Ten Ktoś po drugiej stronie.
– Nie chodzi o to – syknął. – Chodzi o... – zaciął się. – Pewną feministyczną lafiryndę, która jest jak wrzód
na dupie. Przyjeżdżaj do Manhattanu, wątpię, że jest to coś mniej ważnego niż
twój burdel w Seattle.
– Jeszcze słowo, a będziesz lizał mi jaja – warknął, po
czym westchnął z rezygnacją Ten Ktoś i dodał: – Czekajcie na mnie w Treak Club o pierwszej. Wypatrujcie mnie
w ciemnych kątach.
– Lubisz się witać z klasą, ale nie musisz. Tamara i
tak jest z Niallem.
Harry
zaśmiał się, akcentując każde słowo. Ten Ktoś rozłączył się, a on schował
telefon do tylnej kieszeni. A gdy otworzył drzwi, zobaczył tylko pustkę.
Roselyn uciekła, a on zaczął przeklinać pod nosem.
Roselyn
zdyszana leciała w stronę domu, zupełnie zapominając o tym jaki był cel
wycieczki. Gdy była przed własnymi drzwiami od domu, zauważyła, że są uchylone.
Otuliła się ramionami, gdy powiał ostry podmuch wiatru, który był lodowaty. Zacisnęła
usta i potruchtała do drzwi. Jej włosy powiewały w różne strony. Zawołała babcię
i mamę... odpowiedziała jej cisza. Wielokrotnie już to zrobiła, ale dom był po
prostu pusty. I zimny. Na dworze było coraz ciemniej, Roselyn nie wiedziała co
robić. Usiadła w kącie pod schodami i wyciągnęła telefon z kieszeni. Wybrała
numer do Tiffany, lecz po wielokrotnych próbach nie odebrała. Babcia Madeleine
nie miała telefonu, iż zawsze zostawiała kartki gdzie wychodzi, co trzeba
zrobić, lub po prostu siedzi w domu w kącie i popija miętową herbatę. Nawet
pytała sąsiadów, jednak nikt nikogo nie widział. Roselyn miała w głowie pustkę.
Jedyną osobą, do której z chęcią zwróciłaby się o pomoc jest to o dziwo – Harry. Wróciła
do domu i zapaliła światło. Mimo jaki był dzisiaj dla niej okropny, nie
żałowała, że wylał na nią wodę. Nie. Była nawet wdzięczna.
Osunęła
się po ścianie i objęła nogi, aby się ogrzać. Kiedy chciała już zamknąć oczy,
coś zaświeciło przed nią. Możliwe, że to blask srebrnego księżyca, lecz to
leżało na stole. Dziwne, że wcześniej tego nie zauważyła. Wstała leniwie i
ciekawa podeszła do stołu. Na nim leżała kartka i cztery szmaciane woreczki z
różnymi kolorami. Jedna miała srebrny, drugi pomarańczowy, trzeci czerwony, a
czwarty złoty. Ściągnęła brwi. Wzięła jedno do ręki i otworzyła zawartość
woreczka. W nim była mała fiolka. Schowała fiolkę i wzięła kartkę do ręki:
Nie zastanawiaj się
skąd to jest, lub co to jest. Po prostu podziel się tym z przyjaciółmi z ulicy.
Czwarta jest dla ciebie. To prezent, kochana Roselyn.
Anastasia
Roselyn
przełknęła głośno ślinę. Nie kojarzyła imienia, pisma, a co dopiero tych przyjaciół. Po raz kolejny próbowała
dodzwonić się do mamy i babci Madeleine. I tym razem próby poszły na marne.
Schowała do kurtki trzy woreczki. Ostatni ze złotą wstążką trzymała w ręku i
zastanawiała się co to mogłoby być. Poczuła się jak Alicja z Krainy Czarów.
Wyciągnęła, po czym połknęła zawartość. Smak był gorzki, czuć było cynamon. Jak
u niej w domu. Nie poczuła nic prócz tego. Myślała, że od tego urośnie, albo
zmaleje. Nic z tych rzeczy. Wciąż myślała o Harrym i o tym, by zapytać co to
wszystko ma znaczyć. Kilka łez spłynęło po jej policzku z tęsknoty i z bezradności.
Złapała się za kostkę, która niespodziewanie zapiekła, jakby ktoś przyłożył jej
rozżarzony węgiel do skóry. Syknęła przez zaciśnięte zęby i odkryła skarpetkę.
Ujrzała wyryty napis:
Treak Club
Ściągnęła
brwi i oblizała usta. Ból ustał. Kiedy zrozumiała, że w Manhattanie jest taki
klub. To wszystko ją przerosło. Wzięła głęboki oddech i wstała. Pokierowała się
do swojego pokoju, po czym jak najprędzej wyciągnęła sukienkę, którą ubrała na
przyjęcie jednej z koleżanek ze starej szkoły. Znowu smutno jej się zrobiło.
Te wspomnienia doprowadzały ją do szału.
Ale
nic teraz się nie liczyło. Tylko to by dowiedzieć się o co w tym chodzi. W
ciągu godziny jej życie stało się jedną wielką niewiadomą. Sądziła, że w tym
klubie dowie się kto to Anastasia i co tutaj się dzieje. Poszła pod gorący
prysznic i zrobiła wszystko, by dobrze wyglądać chociaż raz. Sukienka była na
ramiączkach, miała słodkie falbany i koronkę. Ubrała zamiast trampek, botki z
bawełną od wewnątrz. Wyglądała nienajgorzej. Włosy podkręciła lokówką, dzięki
czemu wyglądała jeszcze bardziej uroczo. Nałożyła na siebie sweter i wzięła szkolną
torbę, wyciągając z niej książki, a wkładając klucze, telefon, ładowarkę,
portfel, pieniądze, oraz cztery... trzy woreczki. Uznała to za żart, ale
wolałaby się przekonać na innych. Być może się przyda.
Do
centrum Manhattanu pojechała taksówką, iż piechotą byłoby za daleko. Miasto
tętniło niewyobrażalnym życiem, dorośli ludzie nawet bawili się i przechadzali
po ulicy. Czuć było zapach benzyny, papierosów, oraz alkoholu w pobliżu Treak Club. Był to najbardziej tętniący
życiem klub w pobliżu. Kiedy w końcu trafiła na swoją kolej, (a kolejka była
dość długa), zapłaciła wykidajło, następnie weszła do środka. Było ciemno,
cuchnęło potem, alkoholem i papierosami. Nie chciała nawet wiedzieć co dalej.
Usiadła przy barze, a barman popatrzył na nią dość sceptycznie. Nie wiedziała
co robić. Czuła na sobie jego wzrok, a serce biło do rytmu piosenek, które
leciały nie wiadomo skąd.
Poczuła
na szyi kolejne, gorsze piekące uczucie, oraz dziwny dreszcz przechodzący przez
jej kręgosłup. Gwałtownie odskoczyła od miejsca, zauważając, że mężczyźni zamierzali
do niej podejść. Wyślizgnęła się między nimi i powędrowała do łazienki. Nie
pachniała najlepiej, ale najważniejsze było lustro. Stanęła przed nim i
zauważyła:
Święty spokój
będziesz miała jak trafisz nieco wyżej oczu.
Odkręciła
zimną wodę, po czym obmyła świeżą ranę. Piekła, ale starannie ją obmyła, tak
aby była ledwo widoczna. Spojrzała na zegarek. Za pięć dwunasta. Otworzyła z
lekkiego szoku szerzej oczy. Nigdy nie była do tak późna poza domem, lecz z
racji tego, iż nikogo nie było w domu, nie mogła jej doczekać kara. Coraz
bardziej zaczęła się denerwować. Niecierpliwiła się z sekundy na sekundę. Już
nawet zaczęła tracić nadzieję na cokolwiek. Wychodząc, wpadła na kogoś wyższego
od niej samej. Tym razem nie miał wody, ani nic do picia. Był ubrany w białą
koszulę i czarny podkoszulek. Rysy twarzy były znajome. Harry. To tak jakby
stanął przed nią Anioł, który ma zamiar pomóc jej w trudnych chwilach. On
osłupiał widząc ją w klubie. Zacisnął zęby i złapał ją za ramię. Pociągnął z
powrotem do łazienki i popchnął od siebie. Nie mógł opanować emocji.
– Co ty tu u diabła robisz?
– Co ty tutaj robisz? – założyła ręce na piersi. Harry
podszedł do niej kilka kroków, jednak ona zrobiła w tył tyle samo ile on.
– Pierwszy spytałem... Jak się czujesz? Kostka nie
boli? – odchrząknął. Ona milczała, patrząc na popisaną kafelkową ścianę. – Przestań się
boczyć! Dlaczego uciekłaś? Prosiłem, zostań!
– Nie zamierzałam siedzieć u ciebie całą noc! Poza tym,
mojej babci nie ma w domu, jak i mamy i nie wiem co teraz robić.
– Po cholerę przyszłaś do klubu, śledzisz mnie? – złapał ją za
nadgarstek i sprawił, by spojrzała w jego szmaragdowe oczy, które
hipnotyzowały. Zacisnęła usta i odsunęła się. – Odpowiedz, feministyczna
lafiryndo!
Roselyn
miała dosyć słuchania tego co mówi, więc po prostu machnęła płaską ręką w jego
policzek, który po chwili zapiekł. Na twarzy stał się czerwony jak burak i
ledwo opanował się od podniesienia na nią ręki. Ona panicznie odsunęła się od
niego i zaczęła głośno z dużymi przerwami oddychać.
– Harry, gdzie ty-
Blondas
o imieniu Niall stanął w progu drzwi do łazienki i zauważył swojego nerwowego
przyjaciela, oraz nową znajomą twarz ze szkoły. Był zmieszany i nie wiedział co
powiedzieć.
– Harry, Jay
będzie za półtorej godziny, lepiej chodź, zostaw ją – szepnął mu do
ucha, łapiąc go za ramię i kierując w stronę drzwi. W ostatniej chwili loczek
odepchnął od siebie przyjaciela i ostrym spojrzeniem przejechał wzdłuż
bezbronnego ciała szesnastolatki. – Odpuść.
– To przez nią, chciałem by Bieber zjawił się w
Manhattanie, idioto – warknął cicho, łapiąc go za kołnierz od t-shirtu. Niall
spojrzał na Roselyn zdziwionym spojrzeniem.
– Idę poszukać Tamary i Louisa – mruknął i bez
zbędnych słów ich opuścił. Harry wziął kilka głębokich oddechów, a ona drżała
objęta własnymi ramionami. Jej piwne oczy były szklane. Wyczuł, że się boi.
– Lepiej chodź. Przy okazji kogoś poznasz... – powiedział.
– Nie ufam ci – syknęła.
– Spróbuj. Nie zamierzam się pieprzyć z małolatem – prychnął, po
czym wyszedł. Zamknął drzwi, ale wiedział, że za chwilę poczuje jej zapach przy
swoim boku. Roselyn i tak nie miała nic do stracenia. Wybiegła z łazienki i
ujrzała jego białą koszulę w tłumie, przeciskając się między spoconymi ciałami
innych ludzi.
Głośna
muzyka nawet zagłuszała jej myśli. Harry po chwili stanął przed wielgaśnymi,
granatowymi drzwiami. Otworzył je i grzecznie poczekał, aż Roselyn pójdzie wraz z
nim. Spojrzała na niego, Harry skinął głową, po czym oboje weszli do środka.
Tam było również ciemno. Rudowłosa dziewczyna siedziała na skórzanej kanapie w
obcisłej sukience o kolorze pomarańczowo-żółtym. Kiedy odwróciła wzrok, aż
oniemiała z wrażenia kogo widzi. Louis siedział obok i popijał czerwonym
napojem.
– Roselyn! – Tamara rzuciła się z radością na nową koleżankę i
spojrzała na Harry’ego, patrząc znacząco. On schylił głowę i zagryzł wargę. – Skąd się
wzięłaś?
– Podejrzewam, że z waginy jej mamy – usłyszeli prze
dziecinny głos geja, popijającego alkohol. Niall zaśmiał się.
– Trafne, Louis. Trafne.
– Kiedy Justin będzie, zaczynamy się niecierpliwić? – powiedziała
lekko zirytowana i zniecierpliwiona dziewczyna.
– Za godzinę – wyjaśnił loczek i sięgnął na szklanym stoliku po
drinka.
– To po cholerę szykowałam się dwie godziny, jak mogłam
zacząć się szykować teraz i byśmy przyszli o odpowiedniej porze! – powiedziała
głośno, a Roselyn stała jak posąg. – Czasami cię nienawidzę, Harry!
– Ale wiem, że dalej masz słabość do moich dołeczków – wytknął jej
język i zjadł oliwkę, która znajdowała się w drinku.
– Ty chyba jedyna rzecz, którą w tobie kocham – wywróciła
oczami.
Roselyn
odchrząknęła, a wszystkie oczy po chwili spadły na nią. Wzdrygnęła się i wzięła
głęboki oddech.
– Czy ktoś zna jakąś Anastasię? Włóczyła się tutaj
może?
Nastała
cisza, a wszyscy wymienili się spojrzeniami. Harry ugryzł kieliszek i wypił do
końca drink.
– Ja znam Anastasię Steele z trylogii Pięćdziesiąt
Twarzy Greya – wykrzyknął uradowany Louis. Wszyscy się zaśmiali,
jednak Harry’emu nie było do śmiechu. Tamara pociągnęła ją do kanapy i obie
usiadły. Roselyn czuła się dziwnie. Serce waliło jej młotem.
– Nie znamy żadnej Anastasii, Roselyn. Przykro nam, ale
nie umiemy pomóc – westchnął Niall, siadając obok Tamary. Tamara
przylgnęła głową do jego piersi, a blondyn ucałował ją w czubek głowy. Harry
siedział cicho zamyślony, a blondynka kątem oka na niego patrzyła. Gwałtownie,
w jakichś dziwnych okolicznościach, Harry runął na ziemię, stolik
niespodziewanie się wywrócił, a szkło rozrzuciło się po podłodze na
kilkadziesiąt kawałków. Roselyn chciała wstać, ale nogi odmawiały jej
posłuszeństwa. Zauważyła, że nikt nie zwraca na to uwagi. Gdy Harry znalazł się
na ścianie, zaczął się głupio śmiać, a ona zmarszczyła czoło.
– Dlaczego ja nadal się na to nabieram, Bieber? – pomachał
dłonią przed sobą, a na podłogę zsunął się skórzany płaszcz. Z niego wyłonił
się wysoki chłopak. Miał włosy ułożone jak Elvis Presley, jakby użył pomady. I
chyba naprawdę tak było. Miał czarne dżinsy na sobie i czarny t-shirt z
kołnierzykiem w kształcie litery V.
– Bo jesteś totalnym idiotą, że nazywasz mój stary dom
burdelem. To jest kara za traktowanie tego wszystkiego jak gówno.
– Może i jestem idiotą, a moimi przeprosinami jest
pewna dziewczyna, która ma ciekawą historię do opowiedzenia. Roselyn...
mogłabyś tu podejść?
Kątem
oka Harry spojrzał na nią, a Tajemniczy Chłopak odwrócił głowę, a ich
spojrzenia się zetknęły. Była podenerwowana, a już dłonie zaczęły się pocić. Wstała
i niepewnie podeszła do nich obojga. Była o głowę mniejsza od Tajemniczego
Chłopaka, który był nawet ledwo wyższy od Harry’ego.
– Kim ona jest? – syknął w stronę loczka Tajemniczy Chłopak.
– Jestem R-roselyn i-
Tajemniczy
Chłopak przerwał jej.
– Wiesz, że nie może tutaj być. Po jaką pierdoloną
cholerę ona się tutaj znalazła. Przyprowadziłeś ją?
Harry
odepchnął go od siebie.
– Sama tutaj przyszła. Pomyśl czasem, Bieber... jestem
zbyt zaborczy i takie feministyczne lafiryndy nie lubią niegrzecznych chłopców,
czyż nie?
– Co się tutaj do cholery dzieje! – wybuchła
blondynka, zwracając tym samym ich uwagę. – Ja nawet nie chcę tutaj być!
– Pytała o Anastasię – mruknął Harry, patrząc na
Tajemniczego Chłopca. Jemu zaświeciły oczy i zaczął się panicznie bać. Tajemniczy
chłopak popatrzył na nią i zbliżył się. Złapał ją w pasie stanowczo, jednak ona
próbowała się wyrwać. Zaciągnął się jej zapachem i objął jeszcze mocniej.
– Hej, puszczaj mnie, zboczeńcu! – wykrzyknęła. – Harry, pomóż
mi!
– Właśnie to robię...
Poczuła
gorące usta chłopaka na szyi, aż nogi jej zadrżały i dosłownie przez jej ciało
przeszły różne myśli. Chwilę to trwało, a Roselyn jedynie patrzyła w oczy Harry’ego.
Oboje patrzeli na siebie bardzo zdezorientowani. Tajemniczy Chłopak popatrzył
na nią i zauważył jak patrzy na Harry’ego. Uśmiechnął się zadziornie, wiedząc,
że robi to tylko dlatego, by nie spłonąć ze wstydu, patrząc na niego.
o matko! cudowne! ♥ tak fantastyczny rozdział, że przeczytałam go dwa razy! chyba ze znajomości Harrego i Roselyn coś się narodzi, czyż nie mam racji? :D czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńJedno wielkie wow.
OdpowiedzUsuńjestem naprawdę ciekawa ich historią. Wiele tutaj tajemnic i to jest fajne :d
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! ; )
Pozdrawiam i w miedzy czasie zapraszam do siebie: http://sad-and-happy-story-jelena.blog.onet.pl. ; )
Olla.
Zostałaś nominowana do Liebster Awards ;) Więcej informacji tutaj: midnight-niall-horan-fanfiction.blogspot.com
OdpowiedzUsuńale super więcej prosimy!!!!
OdpowiedzUsuńWOWWW <3 to jest ... nie umiem opisać ;**
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie jeśli lubisz opowieści fantastyczne http://tell-me-something-what-i-do-not-know.blogspot.com/