niedziela, 27 października 2013

Prolog

Nowy Jork, 31 sierpnia 2012
Szesnastoletnia dziewczyna szła chodnikiem na dzielnicy Harlem w Nowym Jorku i rozglądała się wokół siebie. Wokół panowała ciemność, uliczne latarnie oświetlały okolice. Było dość chłodno. Ulicami przejeżdżały samochody i  rowerzyści. Miała ciemnoblond włosy, jasną karnację i była dość wysoka jak na szesnastoletnią dziewczynę z Nowego Jorku. Oczy piwne. Na głowie miała czarną czapkę krasnala, dżinsy z dziurami w kolanie, już odrobinę zaniedbane czarne trampki i skórzaną kurtkę. W uszach słuchawki, a z nich wyłaniała się znana piosenka Princess Of China wersja akustyczna.
Kiedy postawiła kolejny krok, była przy jednej z ulicznych latarni. Zamigała wielokrotnie, a ona uniosła wzrok na nią. Na latarni pojawił się znikąd lód, a wiatr stał się jeszcze gorszy. Zatrzepotała rzęsami i nogami, po czym schowała do kurtki zimne dłonie. Poszła dalej, lecz latarnia nadal migała. Niespodziewanie żarówka w niej pękła.
Była metr od domu, gdy usłyszała grzmoty i zaczęło się błyskać na ciemnym niebie. Nagle mocna ulewa spadła, a ona w jednej chwili stała się mokra, a włosy przykleiły się do szyi. Słuchawki wypadły jej z uszu. Dziewczyna w ostatniej chwili otworzyła drzwi do mieszkania, w którym buchnęło ciepłem i znanym zapachem cynamonu. Ściany na korytarzu były jasnożółte, jednak przez lata stał się wyblakły i nikt z tym nic nie robił. Powiesiła na wieszaku przemokłą kurtkę, ściągnęła buty i rzuciła je w kąt. Weszła do kuchni gdzie na kanapie siedziała starsza kobieta. Popijała miętową herbatą, oglądając serial kulinarny, a kiedy dziewczyna odchrząknęła, zwróciła ku niej swoją uwagę. Uśmiechnęła się na jej widok. Ciemna blondynka usiadła na kwiecistej kanapie, obok swojej babci. Salon był dość mały. Ściany były koloru nudle, a na nich po obwieszane pejzaże. Chryzantemy, róże i fiołki stały na parapecie, które już dawno powinny być wyrzucone do kosza. Płatki tych kwiatów były już zaschnięte i brzydkie. Po chwili poczuła jak ktoś kładzie rękę na jej ramieniu. Uniosła głowę, widząc młodą kobietę o kruczoczarnych włosach. Na szyi wisiał śliczny naszyjnik w kształcie tulipana – prezent urodzinowy. Wymieniły spojrzenia, jednak kobiety był bardziej surowy. Dziewczyna doskonale wiedziała gdzie musi się teraz udać.
– Idź się wyspać jest już późno, a wiesz co cię czeka jutro – zadeklarowała matka. Kiwnęła głową, ucałowawszy babcię w policzek, następnie mamę. Potruchtała na górę, a kolejny korytarz był skromny. Jednak dalej te same wyblakłe ściany, a drewniana powierzchnia skrzeczała. Rozpięła koszulę w czasie drogi do łazienki, która miała rdze na widocznych powierzchniach. Ściągnęła wszystkie ubrania, rzucając na podłogę.
Ciepła woda spływała po jej ciele kaskadą, a każda kropelka sprawiała, że jej ciało odpręża się. Przymknęła powieki, kiedy usłyszała głośny grzmot z dworu. Serce na moment stanęło jej, gdy na ciele ponownie pojawił się chłód. Podkręciła bardziej wodę, jednak dalej było jej zimno. Podniosła głowę do góry, a na suficie lampa znów zaczęła dziwnie migać, jakby zaraz się popsuła. Identycznie jak z uliczną latarnią. Zmarszczyła czoło. Chyba nie była sama. 

4 komentarze:

  1. Ejjj nooo ! Dawaj następny rozdział ! XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Super piszesz! Bardzo mi sie podobało i mówię to całkiem szczerze. Zyskałaś stałego czytelnika. Czy mogłabym Cię prosić o informowanie o nowych rozdziałach? Moje konto na tt: @KissLoveLaugh Z góry dziekuję ;*

    Zapraszam do siebie:
    light-niall-horan-fanfiction.blogspot.com Dopiero zaczynam, ale sie staram ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem! To jeden z najlepszych blogów jakie czytałam do tej pory. Chociaż to prolog to już mnie urzekł! :) Także jak poprzedniczka proszę o informowanie @agutek97, a na wszelki wypadek dodaje do obserwowanych. :D
    zapraszam, przyjmuję każdą krytykę http://love-is-like-weather-variable.blogspot.com/2013/09/spis-tresci.html :* życzę weny i do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń